środa, 30 kwietnia 2014

Drożdżowe bułeczko-supełki z czosnkiem



Pyszne, lekkie i mięciutkie bułeczko-supełki z czosnkowo-pietruszkowym nadzieniem  będą hitem niejednej majówki. Są łatwe w przygotowaniu i bardzo efektowne w podaniu, a przy supełkach na pewno pomogą nam dzieci. Już po upieczeniu, dzieciarnia słusznie poniekąd zauważyła, że te supełki wyglądają zupełnie jak kurczaczki albo gołębie, w sam raz na wielkanocny stół. Nic to, na przyszły rok będą jak znalazł.  Przepis podpatrzony u Dorotki.  

Drożdżowe bułeczko-supełki z czosnkiem

Składniki na dwie blaszki bułeczek:
800 g mąki pszennej chlebowej 
30 g drobnego cukru 
1 łyżeczka soli 
8 g drożdży suchych  lub 16 g drożdży świeżych
520g mleka 
60 g masła, roztopionego

Na posmarowanie:
1 jajko roztrzepane z 1 łyżką mleka

Składniki na nadzienie
100 g miękkiego masła 
2 ząbki czosnku  
4 łyżeczki świeżej pietruszki

ciasto drożdżowe:  
Do miseczki ze szklanką cieplego mleka dodajemy pokruszone drożdże, łyżkę mąki i łyżkę cukru. Mieszamy i pozostawiamy aby zaczyn podwoił swoją objętość.  Następnie  na stolnicę wysypujemy resztę mąki i pozostałe składniki,  dodajemy zaczyn, zagniatamy ciasto
Powinno być gładkie i bardzo dobrze wyrobione. Wyrobione ciasto umieszczamy w misce, przykrywamy ściereczką i pozostawiamy do podwojenia objętości (na 1,5 /2 h).
Po tym czasie ciasto dzielimy na 20 równych części. Formujemy z nich wałeczki i robimy luźny supełek. Przykrywamy i pozostawiamy na 30 minut do napuszenia.


Nadzienie
Czosnek i pietruszkę miksujemy lub bardzo drobniutko siekamy. Rozcieramy tyłem łyżki z miękkim masłem.  
Wyrośnięte bułeczki smarujemy roztrzepanym jajkiem, a na wierzchu smarujemy nadzieniem.


Pieczemy w temperaturze 180ºC przez około 15 minut. Oczywiscie najlepsze są ciepłe, choć na drugi dzień są równie pyszne.

Niestety nie jestem szcześliwą posiadaczką jednego z tych super potężnych, nowoczesnych robotów. W przypadku ciasta drożdżowego zadowolę się maszyną do chleba, która równie doskonale poradzi sobie z tym ciastem.

Metoda dla maszynistów:
Wszystkie składniki na bułeczki umieszczamy w maszynie wg kolejności: płynne, sypkie, na końcu drożdże. Nastawiamy program do wyrabiania i wyrastania ciasta 'dough'. Po zakończeniu ciasto wyjmujemy, krótko wyrabiamy i dalej postępujemy wg powyższego przepisu.




poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Panna cotta z musem truskawkowym



Tego cuda  nigdy nie może zabraknąć na wielkanocym stole. Przygotowuję je  raz na rok, rozpoczynając jednocześnie serię deserów “al cucchiaio” –jedzonych  łyżeczką, zimnych, szybkich i bez pieczenia.  

Ten deser przygotowuje się z dosłownie kilku składników: śmietany (i /lub mleka), cukru, wanilii i żelatyny. Ma niezwylke kremową strukturę  i delikatny śmietankowy smak. Jedyną sztuczką jest dobranie odpowiednich proporcji żelatyny. Idealna panna cotta ma być kremowa i delikatnie rozpływać się w ustach, ale jednocześnie powinna  trzymać pion. Nie może być za mocno ścięta, bo bedzie gumowata, ani zbyt rozlewająca się. Z reguły na 500 ml płynu dodaje się 6 g żelatyny, tj 3 listki. Aby “wycyrklować” ulubioną konsystencję Waszej panna cotta, zachęcam do eksperymentów z żelatyną i niewielką ilością śmietany i mleka. Wtedy na pewno dojdziecie do perfekcyjnej, kremowej i subtelnej cotty)  Dla pewności można ją schłodzić w szklaneczkach, nie będziecie musieli obawiać się czy wyjęta z pojemniczka się nie rozjedzie.  

Z reguły panna cotta podawana jest ze świeżymi owocami lub ciepłymi owocowymi musami, świetnie smakuje z kremem czekoladowym, karmelem, orzechami lub pistacjami. Jest wykwintnym zwieńczeniem posiłku, można, ba, nawet trzeba ją przygotować wcześniej,  jest efektowna w podaniu i nieziemska w smaku.

Tym razem użyłam silikonowej formy o pojemności 1,4 lt. Oczywiście trzeba odpowiednio zmniejszyć proporcje w przypadku naczynia o mniejszej pojemności.




Panna cotta z musem truskawkowym 

Składniki na formę silikonową 1,4lt:
1 lt śmietany kremówki (30%)
400 ml pełnego mleka
150 g cukru
1/2 laski wanilii/ cukier z prawdziwą wanilią
10 płatków żelatyny każdy po 2 g.
2 łyżki rumu( pominęłam)

Mus :
 500 g truskawek
 3 łyżki cukru
  
Płatki żelatyny zalewamy zimną wodą, odstawiamy do napęcznienia na 10 mniut.

Śmietanę wraz z mlekiem wlewamy do rondelka, dodajemy cukier. Wanilię nacinamy wzdłuż i nożem skrobiemy nasionka. Dodajemy je do śmietany. Ja miałam użyć domowego cukru z wanilią, ale … zapomniałam)
Garnek stawiamy na małym ogniu i gotujemy mieszając, aby cukier się rozpuścił. Nie powinniśmy dopuścić do zagotowania śmietanki, wystarczy tylko bardzo mocno podgrzać. Ja pomogłam sobie termometrem i zdjęłam z palnika przy temp. 90 °C.
 


Płatki żelatyny bardzo dobrze odciskamy i pojedynczo wrzucamy do gorącej śmietanki, mieszamy, aby dobrze się rozpuściły. Przelewamy do uprzednio przygotowanych pojemniczków, foremek, szklanek czy pojedynczej formy. Świetnie sprawdzają się formy silikonowe. Wstawiamy do lodówki na parę godzin do całkowitego stężenia.


Przed podaniem przygotowujemy mus truskawkowy. Truskawki szybko płuczemy w zimnej wodzie, usuwamy szypuki, kroimy na ćwiartki i zasypujemy cukrem. Odstawiamy na 30 minut, aby puściły sok. Przekładamy do blendera (zostawiamy parę kawałków do dekoracji) i miksujemy na mus.   


*W przypadku żelatyny w proszku należy zalać ją kilkoma łyżkami zimnej wody i odstawić do napęcznienia. Po napęcznieniu, wlewamy odrobinę gorącej śmietanki  i dokładnie mieszamy do rozpuszczenia. Jeszcze ciepłą żelatynę dodajemy do gorącej śmietanki. Następnie postępujemy jak wyżej.



czwartek, 24 kwietnia 2014

Erbette italiane, czyli włoskie zielsko




Pospolite trawki, chwasty czy zielsko (erbette/verdurine) od zawsze były związane z włoską kuchnią biedaków (cucina povera), a niejednokrotnie stanowiły jej podstawę. Kobiety, dzieciarnia i co zdrowsi staruszkowie chodzili wzdłuż brzegów rzek, po łąkach i pastwiskach w poszukiwaniu małych, dziko rosnących roślinek. Wypady na erbette rozpoczynały się wraz z pierwszymi ciepłymi dniami. Bo te pierwsze, wiosenne erbette są najlepsze, młode i delikatne, o lekko gorzkawym smaku.

Zbieranie erbette wymagało nie lada cierpliwości i umiejętności, trzeba było umieć rozróżniać dobre i złe roślinki. Nie miały bowiem tylko dobrze smakować, ale mieć także korzystny wpływ na zdrowie. Trzeba podkreślić, że wszystkie młodziutkie verdurine zawierają dużo witamin i soli mineralnych, tak potrzebnych organizmowi po zime. Takie erbette świetnie nawadniają, a jednocześnie oczyszczają organizm. To prawdziwy dar natury!  

Obecnie,  szczególnie w Wielkanocny poniedziałek, czy ciepłe niedzielne popołudnie, na łąkach można zobaczyć schylające się postacie, szukające skarbu w trawie. Ba, nawet wycieczki spacjalnie po erbette są organizowane, bo coraz częściej wraca się na łono natury…

Tak sobie własnie pomyślałam, że również w Polsce zbiarano liście, klącza, pędy czy  bulwy młodych roślin jako pożywienie na przednówku.   

No dobrze, a do czego tak konkretnie służą te erbette? Wymienię tylko te najpowszechiej znane i dostępne( oczywiście po fachową wiedzę odsyłam do źródeł):

pokrzywa- chyba najbardziej znany chwast. Ups! cenne ziele! zwana również “zielonym złotem”( l’oro verde). Młodziutkie pokrzywy są doskonałe do zup, omletów, kopytek, placków drożdżowych czy ryżu.(zdjecie z netu)



cykoria podróżnik( Chichorium intybus) nazywana tak, bo często rośnie na pastwiskach, łąkach, miedzach, przy drogach, jakby „chciała podróżować”. Od wieków  medycyna ludowa zalecała cykorię jako lek poprawiający przemianę materii, wzmacniający łaknienie i ułatwiający trawienie. Kwiaty cykorii stanowią wspaniałą jadalną dekorację potraw, natomiast młode listki ze względu na zawartość witamin i mikroelementów można dodawać wiosną do sałatek, lub króciutko blanszować we wrzątku i aromatyzować nitka oliwy, odrobiną czosnku czy papryczki.(zdjecie z netu)



chmiel zwyczajny ( Humulus lupulus) zwany również dzikim szparagiem( aspagaro selvatico). Jego młode pędy mogą być z powodzeniem stosowane w kuchni. Po ugotowaniu w smaku przypominają szparagi. Idealnie nadają się do sałatek, można je gotować oraz robić z nich zupy, risotto czy omlety.(zdjecie z netu)



Barba di frate- broda mnicha/agretti, w smaku podobne do szparagów, z wygladu do wodorostów. Mają lekko gorzki posmak, najlepiej smakują ugotowane na parze i przyprawione oliwą z oliwek, cytryną, lub w bardziej aromatycznej wersji z czosnkiem, pomidorami czy anchois.(zdjecie z netu)

  


Nie sposób przy okazji nie wspomiec o uprawianej, a nie dziko rosnącej cime di rapa rodzaju liściastej rzepy z małymi brokułopodobnymi kwiatostanami o lekko migdałowo-gorzkawym smaku. Z tej roślinki użyjemy kwiatostany i liście, grube łodygi raczej się nam nie przydadzą. Najbardziej znaną potrawą z cime di rapa jest makaron orecchiette( orecchiette con cime di rapa), są równie pyszne jako przystawka lub jako warzywo gotowane (verdura cotta) do drugiego dania. W następnym poście zaproszę Was na pyszną pastę (makaron). 





wtorek, 22 kwietnia 2014

Czerwona surówka z buraków, kapusty i radicchio


Terapia kolorami, to to, czego po długiej zimie trzeba nam najbardziej! Pewnie zgodzicie się ze mną , że czerwony to trafny wobór)  Patrząc na tak kolorową surówkę, od razu rozbudzimy jeszcze  drzemiące receptory, a jedząc ją z pewnością pobudzimy cały organizm.  Do tej gry kolorów, wybrałam gorzkawą czerwoną cykorię (radicchio), która smakuje wyśmienicie ze słodkim burakiem i pikantną czerwoną kapustą. Radicchio posiada przede wszystkim właściwości oczyszczające, jej włókna zawierają intybinę, gorzką substancję, która doskonale wspomaga proces trawienia i prawidłowe funkcjonowanie jelit.  Zawiera dużo wapnia, fosforu, potasu oraz witaminy A, B1 i B2.
Danie świetnie nadaje się na surówkę lub przystawkę.  Jak dla mnie idealne na wiosenny lub poświąteczny detoks.
Pomysł zaczerpnęłam z książki “La cucina del buon gusto”.


Czerwona surówka z buraków, kapusty i radicchio

Składniki na 2 osoby (składniki podane są na “oko”, ilość zależy od tego jak bardzo     jesteśmy głodni i jak bardzo lubimy proponowane warzywa)
2 duże ugotowane buraki (można użyc tych już ugotowanych i zapakowanych w folię)
½ główki czerwonej cykorii (radicchio di Chioggia)
½ główki czerwonej kapusty
½ główki innej czerwonej cykorii-opcjonalnie (u mnie radicchio tardivo –późne z Treviso)

sos:
sól/pieprz
ocet balsamiczny
olej
¼ łyżeczki musztardy(opcjonalnie)


Surowe buraki myjemy, gotujemy w łupinkach i kroimy na cienkie paseczki. Te już ugotowane, tylko kroimy.
Sałaty kroimy na cienkie paski, szybko płuczemy w zimnej wodzie i odsączamy w wirówce. Z kapusty zdejmujemy wierzchnie liście i kroimy w paseczki.
Sałaty fantazyjnie układamy na talerzach.
Przygotowujemy sos vinaigrette: do słoiczka wlewamy ocet balsamiczny, olej, dodajemy musztardę i przyprawy. Słoiczek zakręcamy, energicznie wstrząsamy, aby składniki dobrze się wymieszały. Sosem skrapiamy surówkę i zajadamy. 


czwartek, 17 kwietnia 2014

Wielkanocny keks z Hortexu




Kto powiedział, że keks jest odpowiedni tylko na Boże Narodzenie?  Ten, na który zapraszam Was dzisiaj, jest kolorowy i bardzo wiosenny, w sam raz na Wielkanocny stół. Ma lekką, biszkoptową strukturę i obfituje w mnóstwo nasączonych rumem bakalii i orzechów, pysznie chrupiących w każdym kęsie. 

Jest prosty w przygotowaniu, a dzięki białej, lukrowej polewie i kolorowym owocom kandyzowanym  bardzo efektowny. Kesk możemy przygotować nawet parę dni przed świętami. Wystarczy owinąć go w ścierczkę i włożyć do woreczka foliowego, a przed samym podaniem polukrować.   

“Starsi” bywalcy blogów z pewnością pamietają serię przepisów, przebój lat 80-tych,  wydanych na kartkach pocztowych przez KAW. Całkiem niedawno wpadł mi w ręce jeden z nich, na keks z Hortexu. Dzielę się nim z Wami bo pyszny )





Wielkanocny keks z Hortexu

Składniki na keksówkę 11x30 cm:
Ciasto:
1 szklanka mąki pszennej + 1 czubata łyżka
125 g  miękkiego masła
¾ szklanki cukru
4 jajka
3 żółtka
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 szklanki posiekanych, suszonych bakalii (rodzynki, morele, mango, daktyle, figi, żurawina, śliwki, kokos, skórka pomarańczowa)
1/2 szklanki migdałów i orzechów włoskich
1 łyżka ekstraktu z wanilii lub cukier z prawdziwą wanilią
3 łyżki rumu

Polewa:
¾ szklanki cukru pudru
1 łyżeczka soku z cytryny
1 łyżka wody

Bakalie zalewamy rumem i cieplą wodą, odstawiamy na 10 minut, odsączamy na sitku i obtaczamy w łyżce mąki. Dokładnie mieszamy.



Masło ubijamy z dodawanymi stopniowo żółtkami na puszystą masę. Białka ubijamy z cukrem na sztywną pianę. Do masy maślano-żółtkowej stopniowo dodajemy białka i delikatnie mieszamy. Dodajemy owoce, posiekane orzechy i przesianą z proszkiem do pieczenia makę.






Ciasto przekładamy do foremki (11 x30cm) wysmarowanej margaryną i wysypanej bulką tartą. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 170 stopni. Pieczemy ok. 50 minut do suchego patyczka.

Przestudzony keks polewamy lukrem przygotowanym ze ¾ szklanki cukru pudru i 1- łyżki gorącej wody i 1 łyżeczki soku z cytryny. Posypujemy owocami kandyzowanymi.




Wielkanocne Smaki - edycja IV Smaki dzieciństwa

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Mazurek chałwowo-orzechowy


Słodkie jak miód, bajecznie kolorowe, o różnorodnych kształtach i wypiekane w różnego rodzaju ciast, a przede wszystkim bogato i kolorowo dekorowane-takie są nasze mazurki. Pomimo wspaniałości dla oczu i podniebienia,  mazurki są dość łatwe do upieczenia. Jeśli przy tym puścimy wodze fantazji wyczarujemy jedyny, niepowtarzalny nasz własny mazurek. Mazurki są dobre po kilku dniach leżenia, można je śmiało upiec parę dni przed Wielkanacą.  

Nie należę do fanatyczek mazurków,  chyba przez tę ich słodycz. Nie  znaczy to jednak, ze nigdy ich nie piekę. Oto dowód J W przepisie od Doroty z MW na mazurek chałowowy, w cieście zredukowałam ilość cukru, a w masie całkiem pominęłam. Wyszedł słodki, ale nie przesłodzony- polecam.  p.s przepis z pewnymi zmianami


Mazurek chałwowo-orzechowy

Ciasto ( forma 25x25cm):

250 g mąki pszennej
150 g mąki krupczatki
220 g masła
100 g cukru pudru
3 ugotowane żółtka
1 cukier waniliowy
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Masa chałwowo –orzechowa:
1/2 szklanki śmietany 30%
200g chałwy
80 g laskowych, mielonych orzechów
½  tabliczki gorzkiej czekolady

Dekoracja: 
motylki i kwiatuszki z masy z marshmallow lub z gotowej masy cukrowej
80 g pianek
180 g cukru pudru
1 1/2 łyżki wody

Kruche ciasto:
Zagniatamy kruche ciasto, wstawiamy do lodówki na 1 h. Ciasto dzielimy na dwie części: ¾ i ¼. Formę wykładamy papierem do pieczenia. Wiekszą częścią ciasta wykładamy formę, obrzeża ciasta dekorujemy motylkami zrobionymi z pozostałego  ciasta. Motylki smarujemy pędzelkiem zanurzonym w wodzie lub białku i przyciskamy do ciasta w formie. Pieczemy 20 min w 200°C. Studzimy.


Masa chałwowo-orzechowa:
W malakserze miksujemy wszystkie składniki, przekładamy do mało przypalającego się garnka,  wstawiamy  na gaz i doprowadzamy do zagotowania. Gotujemy jeszcze przez 2 min do zgęstnienia. Studzimy.

Ostudzoną masę rozsmarowujemy na kruchym ciescie, zostawiamy do zastygnięcia. Dekorujemy rozpuszczoną czekoladą i kolorowymi kwiatuszkami i motylkami.

Dekoracja:
Do zrobienia ozdób użyłam masy cukrowej z pianek marshmallow i barwników w żelu. Pianki marshmallow roztopiamy w kąpieli wodnej, dodając do nich 2 łyżki wody. Gdy pianki się całkowicie roztopią, po około 10 minutach, zdejmujemy garnek z gazu. Do gorącej jeszcze masy dodajemy  80 g cukru pudru i mieszamy do rozpuszczenia i połączenia się cukru.

Na stół wysypujemy część z pozostałego cukru pudru, wylewamy masę piankową, lekko posypujemy cukrem i palcami wyrabiamy jak ciasto. Gdy masa wchłonie cały cukier powinna przybrać formę zwartego ciasta. Owijamy ją w folię spożywczą i wkładamy do szafki na 24 h. W tym czasie masa stwardnieje i będzie nadawała się do dalszej obróbki.
Po 24 h dzielimy masę na części i barwimy kolorowymi barwnikami. Masa przy obróbce znowu stanie się miękka i klejąca, trzeba więc wyrabiać ją rękami posypanymi cukrem pudrem.



Wielkanocne Smaki - edycja IV

środa, 9 kwietnia 2014

Szaszłyki z klopsików z jogurtem koperkowym



Mięso mielone nie zawsze musi kojarzyć się z podejrzanej jakości, nieśmietelnym mielonym, bo to niby nic nowego, a czasem wystarczy odrobina fantazji, aby przygotować nietypowe cudeńka. Zwyłke klopsiki, czy pieczeń rzymska z niebanalnym dodatkiem, zaskoczą niejedno podniebienie.  

Zapraszam na lekkie, wiosenne szaszłyki z soczystymi koktajlowymi pomidorkami. Moja starsza córka jedząc upieczone pomidorki wykrzyknęła: Mama zapachniało latem. Te pomidorki są jak swieża conserva ( tak uwielbiany przez Nią gęsty, domowy przecier pomidorowy)

Do dzisiejszych klopsików-szaszłyków dodałam starty parmezan, świeżą miętę i bazylię oraz skórkę z cytryny, którą ostatnio dodaję prawie do wszystkiego( bo strasznie tęskinię za latem). Oczywiście pole do popisu jest znacznie szersze, można dodać: oliwki, musztardę, ulubione zioła, grzyby, papryczki czy kapary.

Pomysł na to danie (troche zmodyfikowany) zaczerpnęłam z książki “Smaczna i zdrowa kuchnia włoska” Gino d’Acampo. A książkę polecam każdemu)

Szaszłyki z klopsików z jogurtem koperkowym

Skałdniki na 4 porcje szaszłyków:
700 g mielonego mięsa wołowo-wieprzowego
1/3 cebuli, drobno posiekanej
1 mały ząbek czosnku, przepuszczony przez praskę
1 jajko
4 łyżki startego parmezanu
2 łyżki tartej bułki
skórkę z ½ cytryny bio
sól/pieprz
2 łyżki oliwy
rozmaryn, szalwia i mała cebulka
pomidorki koktajlowe( ilość zależy od długości szaszłykowych patyczków)
sos jogurtowy
250 ml gęstego jogurtu( u mnie grecki)
1 łyżeczka suszonego lub świeżego koperku i mięty
sól/pieprz


Mięso mielone wkładamy do miski, dodajemy jajko, bułkę tartą, parmezan, cebulę, czosnek, miętę, bazylię i skórkę z cytryny. Doprawiamy solą i pieprzem. Wszystko mieszamy; najlepiej wyrobić rękami) Z mięsa formujemy małe klopsiki, wielkości orzecha włoskiego.

Pomidorki myjemy. Na drewniane lub matalowe szpikulce nadziewamy na przemian klopsiki i pomidorki. Tak przygotowane szaszłyki kładziemy do wyłożonej papierem do pieczenia brytfanki i polewamy nitka oliwy. Posypujemy rozmarynem, szałwią i pokrojoną w piórka cebulką.


Wstawiamy do nagrzanego do 200°C  piekarnika na 30/35 minut (druga połowę zalecanego czasu piekłam z termoobiegiem). W oryginalnym przepisie szaszłyki pieczone są pod opiekaczem.



Do miseczki wlewamy jogurt, dodajemy miętę i koperek, przyprawiamy solą i pieprzem.  
Gorące szaszłyki zajadamy z aromatycznym sosem.






poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Ciasto W–Z




Chyba za sprawą zbliżającej się wiosny ostatnio mam smaka na lekkie, biszkoptowe ciasta. Zapraszam na kolejny klasyk, słynną W-Z. Do dziś pamiętam pyszną W-Z-etkę zjedzoną w kawiarni w Międzyzdrojach, jakieś 25 lat temu. Nie uwieżycie, ale dziś za sprawą przepisu od Asi, udało mi sie odtworzyć ten sam smak. I poczułam się o 25 lat młodsza!

To zdecydowanie najlepsza W-Z jaką zrobiłam, a biszkopt bardzo przyjemnie mnie zaskoczył, był wyjątkowo wilgotny i “mięsisty”. Na pewno zagości u mnie na stałe i wykorzystam go do innych ciast. Po originał odsyłam Was do Asi. Przepis lekko zmodyfikowałam, ponieważ miałam większą blaszkę i zredukowałam nieznacznie cukier. A ciasto polecam bardzo.


Ciasto W–Z

Składniki na ciasto( blaszka 23x33 cm):

7 jajek
170 g drobnego cukru
80 g mąki pszennej
4 łyżki ciemnego kakao
40 g mąki ziemnaczanej lub innej skrobi
1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżeczki octu
szczypta soli

Masa śmietankowa:

750 ml śmietany kremówki 36%, schłodzonej
4 łyżki cukru pudru
2 łyżeczki żelatyny
¼ szklanki gorącej wody

Poncz:

1 szklanka gorącej wody
2 łyżeczki cukru
1 łyżeczka soku z cytryny
2 – 3 łyżki alkoholu

Polewa:

1 ½ tabliczki czekolady deserowej (u mnie gorzka z 50% kakao)
5 łyżek śmietany kremówki
1 łyżeczka masła

Dodatkowo:
1 słoik gładkiego dżemu( u mnie morelowy)

Biszkopt:
Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej. Mąkę i kakao przesiewamy. Białka oddzielamy od żółek. Białka ubijamy na sztywno z sola, pod koniec ubijania dodajemy stopniowo cukier. Do żółtek dodajemy proszek do pieczenia i ocet, szybko mieszamy (masa spieni się) i mikserem na niskich obrotach dodajemy do białek. Do masy delikatnie dodajemy przesianą mąkę i kakao.




Formę 23x33 cm wykładamy papierem do pieczenia. Gotową masę delikatnie przelewamy do foremki, wyrównujemy.
Pieczemy w temperaturze 180ºC przez około 30 minut (do suchego patyczka). Lekko studzimy w formie, następnie wyjmujemy i studzimy na kratce. Wystudzony blat wyrównujemy, jeśli zachodzi taka potrzeba i kroimy wzdłuż na 2 równe części.

Poncz:
Cukier rozpuszczamy w wodzie, dodajemy sok z cytryny i zostawiamy do wystygnięcia. Dodajemy alkohol i mieszamy.


Masa:
Żelatynę rozpuszczamy w ¼ szklanki gorącej wody, dobrze mieszamy i lekko studzimy (ale nie może być zupełnie wystudzona). Śmietanę kremówkę ubijamy, pod koniec dodajemy cukier i żelatynę.


Na tacy kładziemy pierwszy blat ciasta. Nasączamy połową przygotowanego ponczu i smarujemy cienko dżemem. Wykładamy ubitą kremówkę, wyrównujemy. Nasączamy drugi blat i kładziemy go na kremówkę. Wierzch ciasta smarujemy dżemem.

Ciasto wstawiamy do lodówki na kilka godzin( u mnie cała noc).

Polewa: czekoladę łamiemy na kawałki, wkłdamy do garnuszka, wlewamy śmietanę i dodajemy masło. Rozpuszczamy w kąpieli wodnej (do garnuszka z gotującą wodą, wstawiamy ten z czekoladą). Letnią polewę rozsmarowujemy na cieście. Wkładamy do lodówki do czasu jej zastygnięcia.



Ciasto kroimy na kawałki i dekorujemy kleksami bitej śmietany.







Smaki dzieciństwa Wielkanocne Smaki - edycja IV